Na kocyku łapiąc ostatni promyki letniego słońca, wciągam się w wir przygód nie do opisania.
Właściwie są tak napisane że aż prawdziwe. Chodzi oczywiście o "Igrzyska śmierci" Collins.
Kiedy morze zaleje niemalże całą Amerykę, na pozostałej części powstanie Dwanaście Dyskryktów oraz taka "stolica" Kapitol. W każdym z Dyskryktów mieszkująca tam ludność zajmuję się innym zadaniem: w Dyskrykcie Jedenastym jest to rolnictwo, w Czwartym biżuteria i błyskotki. Większość Dyskryktów jest biedna, najbogatszy jest oczywiście Kapitol. Jest stolicą przepychu i arogancji.
Aby pokazać swą siłę Kapitol co roku organizuje Igrzyska Głodu. Zwane przez pozostałych Igrzyskami Śmierci. Dlaczego? Z wszystkich Dwunastu Dyskryktów są losowani zawodnicy, którzy mają się potem wymordować walcząc na śmierć i życie. Jest to oczywiście obowiązkowe.